W dniu 20 stycznia 2024 r. upłynie czteroletnia kadencja Rady Ochrony Pracy XI Kadencji, powołanej przez ówczesną marszałek Sejmu Elżbietę Witek. Gdyby ktoś nie wiedział, to Rada Ochrony Pracy jest organem działającym na podstawie art. 7 ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy, którego jednym z podstawowych zadań jest sprawowanie nadzoru nad działalnością Państwowej Inspekcji Pracy.
Skład Rady Ochrony Pracy określa w swoim zarządzeniu Marszałek Sejmu. Na podstawie ww. ustawy na jej członków powołuje się posłów, senatorów, kandydatów zgłoszonych przez Prezesa Rady Ministrów oraz przez organizacje związkowe i organizacje pracodawców, przez inne organizacje społeczne zajmujące się problematyką ochrony pracy, a także ekspertów i przedstawicieli nauki. Pełną kontrolę nad struktura Rady i jej składem osobowym posiada każdorazowo Marszałek Sejmu – który w Zarządzeniu określa zarówno strukturę jak i skład Rady.
W upływającej kadencji, funkcję przewodniczącego pełnił poseł (już były) PIS Janusz Śniadek, funkcje zastępców przewodniczącego pełnili Zbigniew Janowski – zgłoszony przez OPZZ, Danuta Koradecka – zgłoszona przez CIOP – PIB, posłanka PO Izabela Katarzyna Mrzygłocka, Zbigniew Żurek – zgłoszony przez BCC. Funkcję sekretarza pełniła posłanka PIS Bożena Borys-Szopa. W składzie ROP figurowała liczna grupa posłów lub senatorów różnych opcji, w wielu przypadkach, zarówno ówcześnie, jak i obecnie prominentnych: Paweł Bejda, Anita Czerwińska, Krzysztof Gadowski, Kazimierz, Urszula Rusecka, Michał Seweryński, Wojciech Szarama, Ryszard Terlecki, Adrian Zandberg.
Podsumowując tę kadencję ROP – stwierdzić należy z ubolewaniem – że przebiegła ona tak samo nijako, jak było to przynajmniej przez kilka ostatnich kadencji. Gwoli prawdy podkreślić należy, iż stan ten występuje niezależnie od tego jaka opcja polityczna akurat sprawowała w Polsce władzę.
Znamienne jest to, że ani w czasie poprzednich kadencji, ani obecnie, owa bierność, a nawet nijakość Rady nikomu – ale to naprawdę nikomu – nie przeszkadzała. Znamienne jest również to, że prominentni i w innych gremiach czy w mediach niezwykle aktywni posłowie , akurat w ROP żadnego zaangażowania w pracy nie przejawiali. No może z wyjątkiem podpisania się na liście i pobrania przysługujących z tego tytułu diet…
Wywieść stąd można oczywisty wniosek, że może tak właśnie ma być, niech sobie to skostniałe gremium obraduje, niech sobie wydaje nic nie znaczące uchwały i stanowiska, niech pozoruje czuwanie nad całokształtem wywiązywania się Państwa z konstytucyjnego obowiązku ochrony obywateli w miejscu pracy, niech pobiera za obecność na posiedzeniach owe diety…
Ale, niech się – broń Boże! – nie miesza w to co się naprawdę dzieje w Państwowej Inspekcji Pracy, niech nawet nie stara się zrozumieć dlaczego ta instytucja przeżywa już od wielu lat prawdziwą zapaść, dlaczego niezmiennie od lat mami suwerena statystykami, które nijak mają się do rzeczywistej sytuacji na rynku pracy, a mają na celu wykazywanie niezmiennego, pomimo corocznie obwieszczanych sukcesów PIP, niezadowalającego stanu praworządności w stosunkach pracy. Niech nawet nie próbuje wyjaśniać afer finansowych, obyczajowych, nepotyzmu, mobbingu, naruszania przepisów prawa pracy – wewnątrz instytucji, która właśnie na straży tych wartości powinna niezłomnie stać. I być, jak żona Cezara, poza wszelkim podejrzeniem. Niech w zamian za to, tradycyjnie kolejni prominentni przedstawiciele ROP otrzymują od nadzorowanego przez ROP organu czyli Głównego Inspektora Pracy najwyższe wyróżnienia za działalność w dziedzinie ochrony pracy…
W tej kończącej się – na szczęście – kadencji Rada wręcz zapadła się w coś w rodzaju biurokratycznej „czarnej dziury”, zamknęła się we własnym gronie, a jak to w czarnych dziurach bywa „na zewnątrz” nie wypływały żadne konkretne informacje dotyczące jej działalności. Po prawdzie dotyczy to także komunikacji wewnętrznej, bo przedstawiciele „obozu władzy” skutecznie i bezkarnie odmawiali przekazania istotnych informacji przedstawicielom ówczesnej „totalnej opozycji”. Przykładem jest słynny „raport otwarcia” po niesławnych rządach głównego inspektora Wiesława Ł., wskazujący na liczne przypadki łamania prawa i nepotyzmu i mający jakoby być podstawą do skierowania powiadomienia do prokuratury.
Ale, ów ciemny wątek działalności tego gremium to nie wszystko. Po cichu zlikwidowano transmisje z obrad Rady, nie upublicznia się terminów i tematyki kolejnych sesji, nie publikuje się biuletynów ze stenogramami (co w przypadku takich gremiów sejmowych jest raczej normą). Po prawdzie Radzie nie chce się już zbierać face to face, i poprzestała co do zasady na posiedzeniach zdalnych. Główna aktywność to wysłuchiwanie tzw. „materiałów” przygotowanych i referowanych przez wezwane do tego różne instytucje państwowe (głównie PIP) – z czego kompletnie nic nie wynika.
Aż chciało by się przytoczyć niektóre wypowiedzi członków Rady, zindagowanych przez redaktor Adrianę Rozwadowską (pozdrawiamy!) w 2015 r. Później nikomu nawet nie chciało się już na ten temat pisać, a p. Adrianie odmawiano możliwości przeprowadzenia wywiadu z kolejnymi włodarzami PIP.
- Zbigniew Janowski, były poseł SLD, w ROP z ramienia związku Budowlani: – „niektóre sprawy są omawiane co roku, ślemy pisma, a wnioski nie są realizowane”.
- Senator PO Jan Rulewski: – „W każdej kadencji podnosimy problem ewidencji czasu pracy i umów śmieciowych. Jałowa robota”.
- Jerzy Langer w ROP zasiadał przez 23 lata z ramienia „Solidarności”: – „Rada nie ma realnego wpływu na pracę parlamentu czy ministerstw. […]w Radzie brakuje emocji. Jest tylko powtarzany od lat schemat działania. […]Niektórzy podpisują listę, posiedzą chwilę i wychodzą”.
- Gdyby Rada nagle znikła, nikt by tego nie zauważył? Stanisław Szwed (PiS): – „Idąc na skróty, można tak przyjąć”.
- Danuta Koradecka: „- Czy jest bierność niektórych członków? No tak. Ale trudno mi krytykować tych ludzi, oni nie są specjalnie dobierani. Jest jedna osoba, która jeszcze nigdy się nie odezwała…”
Dlaczego o tym piszemy? Otóż otwiera się tym razem, po raz pierwszy od wielu lat możliwość przełamania tego impasu. I nie zmieniając ustawy o PIP (a to może być z przyczyn oczywistych bardzo trudne) – można ten ważny organ nadzoru nad działalnością skrajnie upolitycznionej (obecnie, ale także i za rządów innych opcji) PIP – gruntownie i systemowo zreformować.
Całokształt funkcjonowania Rady, w tym jej struktura, powołanie członków ROP – to bowiem wyłączna prerogatywa Marszałka Sejmu.
Przed wielu już laty, bo w 2015 r., w dyskusji prasowej na Łamach „Gazety” (a takie dyskusje w owych czasach jeszcze się chciało co niektórym toczyć) sformułowano kilka pomysłów na „reanimację” ROP. Na przykład wskazano iż w Radzie od lat zasiadają ci sami ludzie. Procedura ich powoływania jest nietransparentna. Od lat stronami uprawnionymi są te same urzędy czy organizacje, bez dania jakiejkolwiek szansy innym podmiotom, i wyłączając z udziału jakiekolwiek instytucje społeczeństwa obywatelskiego – jak np. organizacje strażnicze czy inne NGO.
Na łamach „Gazety” miałem wówczas możliwość np. zaproponowania przeprowadzania przejrzystego konkursu na członków Rady reprezentujących stronę społeczną – to spowodowałoby napływ „świeżej krwi” z organizacji pozarządowych. Jak wówczas, nieco naiwnie myślałem: „ Marzy mi się, żeby to było otwarte forum wymiany poglądów. Rada działa w centrum wydarzeń: blisko z niej i do Sejmu, i do Senatu, i do rządu. Nie mówiąc już o PIP. To nie wymagałoby nawet zmian ustawowych”.
Czy korzystając z doświadczenia obecnego Marszałka Sejmu i jego związków z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego nie dało by się, właśnie teraz zmienić diametralnie struktury Rady?
Czy rzeczywiście powinni w niej mieć większość posłowie, senatorowie, przedstawiciele rządu czy działacze central związkowych. Wszak gremia te mają wiele kanałów wpływu na funkcjonowanie rynku pracy i działanie PIP – np. przez uchwalanie ustaw, budżetu PIP, prace w komisjach nadzorujących bezpośrednio PIP (chociażby sejmowe i senackie komisje Kontroli Państwowej, Finansów, Pracy i Rodziny itd.).
Ponadto owa archaiczna, o genezie sprzed kilkudziesięciu lat struktura, powielana bezrefleksyjnie przez kolejnych Marszałków – nie uwzględnia faktu, że w przestrzeni publicznej pojawiły się i funkcjonują gremia (także o uprawnieniach decyzyjnych) dające możliwość realnego wpływu na rynek pracy i PIP zarówno organizacjom związkowym jaki i organizacjom pracodawców – np. Rada Dialogu Społecznego czy Komisja Trójstronna. Czy swoista nadreprezentacja tych organizacji w ROP – to w istocie dublowanie uprawnień wynikających z ich uczestnictwa w wymienionych gremiach?.
Nie trzeba chyba dodawać, ze w czasach kiedy powstawały zapisy ustawowe o ROP, a więc ustawa o PIP z 1981 r. – o istnieniu takich gremiów nikomu się nawet nie śniło…
A może by tak w odnowionej Radzie Ochrony Pracy przynajmniej połowę składu stanowili przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego – którzy doskonale uzupełnili by przedstawicieli organów i innych organizacji. W pracach Rady pojawił by się autentyczny czynnik społeczny, zakończyła by się cała epoka koturnowości, kompromisów i ciepłego układu ROP-PIP. To była by prawdziwa rewolucja w systemie ochrony pracy i pewna gwarancja ochrony przed ciągotami tej i każdej kolejnej władzy wpływania na działalność PIP z klucza nie merytorycznego, lecz politycznego czy polityczno-związkowego.
Panie Marszałku! Przed Panem historyczna szansa, aby szybko, skutecznie i nieodwracalnie (przynajmniej na 4 lata) przeciąć jeden z węzłów gordyjskich systemu nadzoru nad warunkami pracy w Polsce. A pozytywne skutki Pana działania – trwać będą, niezależnie od tego kto teraz i w przyszłości będzie sprawował władzę,
Panie Marszałku! Jeżeli nie Pan – to kto? Jeżeli nie teraz – to kiedy?
Za Zarząd Główny SIPRP – Prezes Leszek Rymarowicz
https://www.siprp.pl/martwa-rada-i-prawo-pracy-rozwazania-nad-kondycja-rop-na-lamach-gazety-wyborczej/
W następnym odcinkach naszego cyklu – o potrzebie sanacji Głównego Inspektoratu Pracy, o postępującej patologizacji Okręgowych Inspektorów Pracy, o potrzebie przywrócenia godności Inspektorom Pracy PIP, and last, but not least o pilnej potrzebie niezbędnych zmian w ustawie o PIP .