O potrzebie szybkości i efektywności działania Komisyi Kontrolnej.
O godz. 6.20 rano Minister Felicjan Sławoj Składkowski udał się aeroplanem do Poznania, celem dokonania inspekcji urzędu wojewódzkiego.
O godz. 10.00 Pan Minister zbadał funkcjonowanie i organizację prac niektórych działów urzędu, po czym w towarzystwie wojewody Adolfa Bnińskiego udał się do Środy, gdzie skontrolował miejscowe starostwo oraz powiatową komendę policji.
Ze Środy Pan Minister wyjechał do wsi Dominikowo, gdzie skontrolował kancelarię komisarza obwodowego, posterunek policji oraz urząd gminny, po czym wrócił do Poznania. O godz. 14.16 (!) pan minister odleciał aeroplanem do Warszawy, dokąd przybył o godz. 16.15.
Poznań, 26 października 1926 r.
A uczynił to z samym pilotem (bez Navigatora), i wyłącznie z legitymacją służbową …..
Sławoj do historii przeszedł jednak przede wszystkim dzięki rozporządzeniu nakazującemu m.in. stawianie ubikacji na polskich wsiach. Drewniane domki z serduszkiem od jego imienia z czasem zaczęto nazywać sławojkami. I dzisiaj można je spotkać w niektórych zakładach pracy, a aż do 1997 r. ich funkcjonowanie sankcjonowane było przez skąd inąd doskonałe dawne rozporządzenie w sprawie ogólnych przepisów bhp.
A oto zapis z kontroli dotyczącej wywiązywania się obywateli z tego przepisu, sporządzony przez samego kontrolującego i zamieszczony we wspomnieniach „Kwiatuszki administracyjne i inne”.
„Wracałem w pogodny wieczór majowy ze starostą powiatu ciechanowskiego (…). Starosta podszedł do gospodarza i po paru chwilach przyciszonej rozmowy doszło do mnie: – Aze z samy Warsiawy jechoł oglądać mój wychodek?
Po czym zaszemrał znów polubowny szept starosty. Po dłuższych pertraktacjach gospodarz wszedł do chaty, skąd wrócił wkrótce z lampą kuchenną, i przywitawszy się ze mną, poprowadził nas błotnistą ścieżką do sławojki. Przed drzwiami oddał do trzymania lampę staroście, a sam wyjął z kieszeni marynarki dłuto i młotek i począł podważać zabite dużym gwoździem drzwi. Gdyśmy wyrazili nasze zdziwienie z tego powodu, gospodarz, otwierając wejście, powiedział spokojnie:
– Dzieckom we szkole przewrócili we łbie i nie chcą już chodzić za stodołę ino s… we wychodku. A tu musi być czysto dla komisyi. Takem zabił goździem i mom spokój”.
Jedna odpowiedź do wpisu “O potrzebie szybkości i efektywności działania Komisyi Kontrolnej.”
1 sierpnia 2013
Dziś pan minister zostałby okrzyknięty przez media tzw. głównego nurtu urzędasem narażającym świętych pracodawców na niepotrzebny stress, a koszty jego błyskawicznej podróży – horrendalnym wykorzystywaniem środków publicznych… A my wszyscy zgadzamy się, żeby taki jazgot był przedstawiany jako głos tzw. opini publicznej.