„Maraton skarg”. Kolejne organizacje za sterami PIP?
Od pięciu lat staramy się, chociażby poprzez publikacje na naszej stronie internetowej, zwrócić uwagę czytelników na plusy dodatnie i plusy ujemne sprawowania przez różne organizacje społeczne nadzoru nad działalnością organu państwowego jakim jest Państwowa Inspekcja Pracy. Dzieje się to na różnych poziomach i w wielu płaszczyznach, i to zarówno instytucjonalnie jak i personalnie. I stan ten, jak się wydaje, ulega pogłębieniu. W tym gronie w pierwszym rzędzie wymienić należy oczywiście związki zawodowe. I oczywiście nie ma w tym nic zdrożnego. Sprawa jest uregulowana przynajmniej w dwu ustawach – i wydawałoby się że jest to wystarczające. Okazuje się jednak, że nie. Od jakiegoś czasu niektóre organizacje związkowe zaczęły bowiem traktować inspekcję pracy jako rodzaj swojego organu wykonawczego (co przypomnijmy było ustawowo zapisane w czasach słusznie minionych)
Funkcjonuje to mniej więcej tak: ogłaszamy, że walczymy o Twoje Obywatelu prawa, apelujemy żebyś napisał do nas maila-powiadomienie (czyli poprosił nas o pomoc), my prześlemy to do organu państwowego i będziemy kontrolować kontrolujących jak Twoja sprawa została załatwiona. Pozornie nie ma w tym niczego niebezpiecznego. Ale gdyby każda chociażby ogólnokrajowa organizacja związkowa zaapelowała do swoich członków: „niech każdy wskaże jeden zakład „do kontroli”, a my wyegzekwujemy np. przez organy nadzoru nad PIP, aby inspektorzy w ciągu 30 dni zakład ten skontrolowali” – mieli byśmy do czynienia z faktyczną zapaścią systemu nadzoru nad warunkami pracy w Polsce. ….
Dlaczego? Otóż inspektorzy pracy są w stanie skontrolować w ciągu roku bardziej lub mniej dokładnie (jednak ze wskazaniem na to drugie) ok. 80 tys. podmiotów. Jeżeli zaś poza wszelkimi planami natychmiast skontrolować będą musieli wskazane kilka, kilkanaście czy nie wiadomo ile tysięcy firm – to fizycznie nie będzie można skontrolować zakładów, branż itp. w których te kontrole miały być i muszą być (z uwagi na dobro publiczne) przeprowadzone. Mało tego, zakładów czy branż, które ujęte zostały w planie kontroli zaakceptowanym przez przedstawicieli tych samych związków zasiadających np. w Radzie Ochrony Pracy czy Radzie Dialogu Społecznego.
Jednym z przykładów takich akcji, jest „Maraton pisania skarg do Państwowej Inspekcji Pracy” zorganizowany przez Komisję Młodych Ogólnopolskiego Porozumienie Związków Zawodowych oraz inicjatywę PolskaBezWyzysku.pl.
Jak piszą sami organizatorzy, akcja ta rozpoczęła się happeningiem przed Głównym Inspektoratem Pracy w Warszawie w dniu 7 października 2017 r.
„Chcemy zwrócić uwagę PIP na te przypadki, które są najbardziej drastyczne. Dlatego rozpoczęliśmy kampanię pod hasłem Maraton Pisania Skarg do Państwowej Inspekcji Pracy” – powiedział przewodniczący KM OPZZ Maciej Łapski w trakcie happeningu przez siedzibą Głównego Inspektoratu Pracy w Warszawie. KM OPZZ daje „pracownikom narzędzie w postaci strony internetowej maraton.komisjamlodychopzz.pl z gotowym formularzem zgłoszenia łamania prawa pracy” – powiedział Łapski. Dodał, że „to jednak my za pracowników złożymy zgłoszenie do PIP, a następnie będziemy monitorować przeprowadzenie kontroli”. Zaznaczył, że KM OPZZ gwarantuje anonimowość każdemu zgłaszającemu.
Przewodniczący Łapski przypomniał przy tej okazji, że w Polsce „na ok. 82,5 tys. kontroli PIP w 2016 roku aż w 80 tys. przypadków ujawniono łamanie prawa pracowniczego”. Zauważył, że „PIP jest tak niedofinasowana, że obecnie może przeprowadzać kontrole w każdej firmie średnio raz na 20 lat”. Gdyby PIP kontrolowała firmy z własnej inicjatywy, nie byłaby w stanie dotrzeć do tych miejsc, gdzie wyzysk jest największy”. Powiedział także, że związek „chce, aby rząd zwrócił uwagę na problem finansowania Państwowej Inspekcji Pracy”. „W krajach Europu Zachodniej inspektorzy funkcjonują niemalże jako policja pracy, mają dużo większe uprawnienia. Chcemy, aby tak też było w Polsce. PIP mogłaby m.in. zamieniać umowy śmieciowe na umowy o pracę”.
—
Dlaczego o tym piszemy ?
Po pierwsze: Bo być może ów „happening” pozostał niezauważony, bowiem inspekcja pracy w Polsce pracuje co do zasady w godzinach biurowych (ok. 7.00-16.00) od poniedziałku do piątku. Aktywność inspekcji „po piętnastej” jest wyjątkiem, nie wspominając już o kontrolach w soboty i niedziele. Ale tak naprawdę, nikomu od czasu reaktywacji PIP (czyli od 1981 r., kiedy rytm pracy regulowany był przez syreny fabryczne) – zupełnie to nie przeszkadza. I z dużym prawdopodobieństwem przyjąć należy, że w sobotę „na żywo” nikt z biurowca PIP akcji tej nie był w stanie zaobserwować.
Po drugie: Wypada podziękować Partnerom Społecznym za dobre słowo i deklaracje wsparcia inspekcji pracy/inspektorów pracy, szczególnie jeżeli chodzi o – jak wspomniano w komunikacie – „niedofinasowanie”. Nieco ostrożniej odnieść należy się do sugestii (stwierdzenia), iż inspektorom przez takie akcje trzeba wskazać obszary w których mają kontrolować (w domyśle: inspektorzy pracy bez związkowej szpicruty ani rusz nie trafią tam gdzie występują szczególne patologie).
Po trzecie: Akcja ta jest oczywistym następstwem innych akcji medialnych i utwierdza społeczeństwo w przekonaniu, iż „bez uderzenia w stół” inspekcja pracy jakoś niezbyt dobrze pracuje.
Po czwarte: Związki zawodowe wychodzą z nieco archaicznego założenia, że bez pośrednictwa związkowego „zwykły obywatel” nie zgłosi swojej sprawy do PIP i nie zadba o to żeby była ona załatwiona zgodnie z prawem. Otóż tak nie jest: co do zasady obywatele RP są w stanie zadbać o własne dobro, i samodzielnie trafią do siedziby PIP, na jej stronę internetową lub na Pocztę Polską z przesyłką adresowaną do PIP. Oczywiście, w sprawach których nie są w stanie „załatwić”, korzystając z własnych prerogatyw – związki jak najbardziej powinny pomóc pracownikowi wnieść sprawę do PIP czy sądu pracy.
Być może akcja ta może wnieść kolejny asumpt do poważnej dyskusji nad procedurami rozpatrywania spraw czy też skarg lub wniosków o kontrolę kierowanych do Państwowej Inspekcji Pracy – o co nasze Stowarzyszenie z niewielkim skutkiem zabiega od przynajmniej 4 lat. Może pora też pomyśleć poważnie o optymalizacji i odbiurokratyzowaniu procedur kontrolnych, co z taką determinacją głosił główny inspektor pracy śp. Roman Giedrojć – i o co, z nieco większym skutkiem zabiegamy również od początku działania SIPRP.
A wracając na trasę „maratonu”: za 42 dni (tyle trwać miał maraton) + 30 dni (tyle ma inspekcja na rozpatrzenie skargi) + tydzień/dwa (tyle mogą krążyć przesyłki wysłane tradycyjną pocztą) licząc od 7 października – organizator powinien uzyskać jakąś zbiorczą informację. Będzie to początkiem 2018 r. Oczywiście do OPZZ (ale także innych organizacji związkowych prowadzących tego typu akcje) wystąpimy o podzielenie się z nami ich efektami i a także wnioskami z nich płynącymi.
—
A w atmosferze zbliżających się już świąt Bożego Narodzenia wszystkim Partnerom Społecznym, w tym organizacjom związkowym (od lewicy do prawicy) i wszystkim obecnym i byłym działaczom związkowym (w tym również „trzymającym władzę”), życzymy wszystkiego najlepszego i prosimy o większe zaufanie do naszej, inspektorów pracy, ciężkiej i odpowiedzialnej pracy.
źródło –
http://www.bhp.abc.com.pl/czytaj/-/artykul/mlodzi-z-opzz-pisza-skargi-do-panstwowej-inspekcji-pracy
Komentarze wyłączone.