O INSPEKCJĘ PRACY.
W dniu dzisiejszym obchodzimy Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy / Świętego Józefa Robotnika.
Z tej okazji proponujemy zapoznanie się z opublikowanym w dzienniku „Robotnik” Nr. 294 (3095) Warszawa, poniedziałek 25 października 1926 r. tekstem: „O inspekcję pracy”. Od tego czasu minęło ponad 90 lat, wiele wątków się zdezaktualizowało, ale jak wiele zagadnień, pytań i wątpliwości jest dla osób zaangażowanych w ochronę pracy w Polsce jak najbardziej aktualnych. Na przykład o zajmowanie czasu inspekcyjnego przez mediacje w sprawach indywidualnych (obecnie skargi i tzw. współpracę), przeprowadzanie kontroli „zza biurka” lub „w kantorze” czy w końcu (jakież to qui pro quo!) „myślenie o tem, żeby fabrykanta nie drażnić, żeby mu nie sprawić przykrości, kłopotu, nie przyprawić go o koszta” Pewne pytania zadać można obecnie wręcz odwrócić: np. o niedostateczny udział w kadrze inspektorskiej nie prawników (jak wówczas) – lecz inżynierów-specjalistów… A zagadnienie „elastycznego czasu pracy” – jakże to nad wyraz aktualne! ……
Oczywiście wszelkie odniesienia do osób, a szczególnie miejsc są jak najbardziej przypadkowe. Po prostu artykuł z 1926 r. traktował akurat Łodzi, i to wszystko.
Jeżeli zaś ktoś by się oburzał na lewicowy/lewacki ton artykułu, i publikowanie artykułu z pisma Polskiej Partii Socjalistycznej (apage satanas!) – to pozwalamy sobie wymienić tylko kilka nazwisk z tej samej Polskiej Partii Socjalistycznej: Józef Piłsudski, Ignacy Daszyński, Ignacy Mościcki. A bardziej z naszego inspekcyjnego podwórka: Franciszek Sokal, Marian Klott de Heidenfeldt – wszyscy dwaj przedwojenni główni inspektorzy pracy, obydwaj PPS-owcy, a w dodatku wysoko postawieni masoni (a ten pierwszy w dodatku ewangelik!). Albo płomienne działaczki Frakcji Rewolucyjnej PPS – Wanda Krahelska i Krystyna Krahelska (nb. uczestniczka rewolucji październikowej) – zastępca głównego inspektora pracy i patron obecnie przyznawanej przez głównego inspektora pracy nagrody Jej imienia.
—
Że rozmaite urzędy źle funkcjonują – to wiemy. Że często nie odpowiadają swemu przeznaczeniu – to wiemy równie dobrze.
Żeby się jednak tak dokładnie wymijać ze swem przeznaczeniem, jak to się dzieje w urzędzie Inspekcji Pracy – to już się zdarza rzadziej/
Rola niektórych okręgów Inspekcji, np. Inspekcji łódzkiej wobec dochodzących sporadycznie do prasy wzmianek o stanie rzeczy na fabrykach łódzkich – wydaje się nam zjawiskiem symptomatycznem i groźnem.
Wobec prawie trzydziestu tysięcy bezrobotnych w przemyśle włókienniczym instalowanie 12-godzinnego dnia pracy robotnika w przemyśle wielkim, pod okiem całego okręgu Inspekcji, daje naprawdę wiele do myślenia.
Takich rzeczy, jakie się działy w Łodzi, nie widzieć nie można. Nie można dostrzec, że dziś w łodzi ogromna większość fabryk pracuje przez całą noc, że pracują w nocy kobiety, częstokroć zupełnie jawnie, w salach parterowych, wychodzących oknami na ulicę.
Większa część fabryk łódzkich (mowa o fabrykach średnich i wielkich, od paruset do kilku tysięcy robotników) od końca czerwca idzie już w zmianach 12-godzinnych, pracuje kobietami w nocy, a są fabryki idące tak już od wczesnej wiosny.
Odpowiedzialność za bezkarne, bez przeszkód, złamanie przez przemysł ustaw o 8-godzinnym dniu pracy i o ochronie kobiet – ponosi w olbrzymiej mierze Inspekcja Pracy m. Łodzi.
Trzeba wniknąć głębiej w rzeczy, żeby pojąc, jak mogło przyjść w Inspekcji do takiego stanu.
Inspekcja Pracy była powołana do życia dekretem z dn. 3.I.1919 r. do „nadzorowania należytego stosowania przepisów prawa o ochronie pracy we wszystkich dziedzinach pracy najemnej, zapewniając pracownikom korzyści, przyznane im przez obowiązujące socjalno-polityczne prawodawstwo”. (W głównych swych zasadach dekret ten został wcielony w ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy, mającą wejść w życie w najbliższym czasie). Podług koncepcji dekretu inspektorzy pracy powinni byli się rekrutować z pośród ludzi, posiadających – poza wyższem wykształceniem – należytą znajomość nauk społeczno-prawnych, higieny przemysłowej i stosunków robotniczych; inspektorzy pracy winni byli – dla związania się bliżej ze środowiskiem obiektów ochrony – z proletarjatem – opierać się o instytut mężów zaufania robotników, czynny przy inspektorze (art. 8): z wszystkich innych artykułów, określających czynności Inspektora, wynika, że Inspektor winien czuwać nad pracą, bezpieczeństwem, zdrowiem robotnika, winien być w fabryce, porozumiewać się z robotnikami, pilnować przysługujących im praw.
W Inspekcji jednak, utworzonej w zaraniu państwowości polskiej, bardzo niedługo panował duch i nastrój, odpowiadający zasadom dekretu. Z każdym rokiem coraz bardziej wykoszlawiało się i wypaczało oblicze Inspekcji. Przyczyny tego są liczne. Powiemy tylko o głównych. Kogo się angażowało do Inspekcji, kogo mianowało Inspektorem? W pogoni za jedynym tylko z wymienionych w dekrecie warunków – technicznem wykształceniem – ubiegano się o inżynierów , z dyplomem lub choćby pozorami dyplomu, nic nie dbając o to, że niejednokrotnie panowie o wykształceniu technicznem byli doskonałymi nieukami w dziedzinie nauk społeczno-prawnych, hygieny pracy, nie mieli najmniejszego pojęcia o stosunkach robotniczych, a co jeszcze gorsze – nie chcieli i nie uważali za potrzebne mieć o tem wszystkiem pojęcie. Zresztą znajomości tej nikt nie wymagał.
Drugą przyczyną zła stało się wynikłe z p. 5-go art. 11-go dekretu – rozjemstwo, tak zw. załatwianie zatargów pomiędzy stronami. Art. 11-ty dekretu w punkcie wspomnianym inaczej rzecz tę traktował: szło wyraźnie o zatargi znaczne, zbiorowe, które miały być badane na miejscu; ten artykuł jednak spowodował zajęcie się Inspekcji zatargami w ogóle i rozjemstwo stało się dominującą, w niektórych okręgach prawie jedyną czynnością Inspektora.
Fakt ten ma bardzo doniosłe znaczenie. Inspektor – rozjemca, dążąc do polubownego załatwienia sprawy, musiał zjednywać sobie silniejszego z dwóch – pracodawcę – żeby coś uzyskać; idąc po linji przekonywań, namawiań perswazji i próśb – coraz bardziej uzależniał się psychicznie od przemysłowca, przejmował się – jego sposobem ujmowania rzeczy. A że inspektorzy w ogóle rekrutowali się przeważnie z ludzi, pokrewnych raczej psychicznie klasie posiadającej lub ku niej ciążących – tembardziej wyraźna i kompletna stała się wkrótce psychiczna zależność inspektora od przemysłowca. Myślało się o tem, żeby fabrykanta nie drażnić, żeby mu nie sprawić przykrości, kłopotu, nie przyprawić go o koszta, bliższy kontakt z robotnikiem uważało się za rzecz kompromitującą, narażającą inspektora co najmniej na śmieszność.
Stąd typ inspektora przy biurku a nie w fabryce, – a skoro już w fabryce, kiedy zachodzi konieczność, to przeważnie w kantorze lub gabinecie dyrektora, a nie w salach fabrycznych; a skoro już – w ostateczności – w sali fabrycznej, to jak najdalej od robotnika. Cóż taki inspektor ma do roboty w twórczej, wielkiej pracy przy ochronie praw, zdrowia i bezpieczeństwa robotnika?
Inspektor, który na równi z fabrykantem ma robotnika za leniucha i łobuza, a doniosłą sprawę podniesienia wydajności pracy uzależnia , absurdalnie , jak większość fabrykantów – od… przedłużenia dnia roboczego…
Twórcze czynniki w społeczeństwie powinny zainteresować się tą sprawą, a te czynniki rządowe, którym zależy rzeczywiście na uzdrowieniu aparatu państwowego, na dostosowaniu go do zadań, jaki e ma wykonywać – winny się zabrać do reorganizacji Inspekcji Pracy. Przecz od biurka, od rozjemstwa, od układania się z przemysłowcem! Zaszczytnym zadaniem polskiego Inspektora Pracy jest pilne czuwanie nad prawami, zdrowiem i bezpieczeństwem robotnika, przy warsztacie, robotnika-wytwórcy, który jest bogactwem kraju.
Inspektor
—
Jak widać czasy się zmieniają, a zadań jakie stoją przed inspektorami pracy, problemów jakie muszą rozwiązywać i… ataków prasowych, sygnowanych przez anonimowych de facto „Inspektorów” – jakoś z biegiem lat wcale nie ubywa.
A więc – […] i do przodu!.
Nullum est iam dictum, quod non sit dictum prius. (nie ma takiej rzeczy powiedzianej, która nie zostałaby już powiedziana wcześniej) -Publius Terentius Afer (ok. 195 p.n.e. – po 159 p.n.e.).
Komentarze wyłączone.